- A pamiętasz, jak cię całowałem i ile razy? aa świecie... Arabella i Diana, które nie przepadały za Oriana, wymie¬niły porozumiewawcze spojrzenia. Arabella poczuła lekki niepokój na myśl o tym, że ciotka poświęca tej damie szczególną uwagę. Gdy tylko pozwoliła na to etykieta, dziewczęta przeprosiły pozostałych i udały się do pokoju lekcyjnego przedyskutować tę sprawę. Przed wypadkami w Richmond i niespodziewaną propozy¬cją markiza myśli Clemency były dalekie od spraw małżeń¬stwa. Przez ostatnie dwa lata rozpaczała po śmierci ukocha¬nego ojca, wcześniej zaś czuła się na to za młoda. Tym większe było jej zakłopotanie wobec ogarniających ją nowych uczuć. Teraz musi to wszystko jeszcze raz dokładnie prze¬myśleć i odnaleźć najwłaściwszą drogę postępowania. - Zdaje się, że nie mam z czego, skoro przyszły mąż ma zamiar szastać moimi pieniędzmi jak własnymi! - odparła ostro Clemency. Jej policzki znów się zaróżowiły. Uśmiechnął się, mile połechtany i zajął się oglądaniem sufitu ozdobionego kunsztownym plafonem. Gloria poszła za jego wzrokiem. - Nieprawda. - Santos wstał. - Nie chcę, żeby zginęła jeszcze jedna dziewczyna. Nie chcę, żebyś ty zginęła, Tia. Posłuchaj... - zaczął, włożywszy ręce do kieszeni z udaną nonszalancją - Porozmawiajmy... o czymkolwiek. Poznajmy się lepiej. Jeżeli potrzeba ci czegoś... Serce Willow zabiło mocniej. Jej plecak był już spakowany, - Dzięki za uznanie. To dzieło profesjonalnego dekoratora. Ja, kawaler, nie - O, z pewnością. Ostrzegałem cię, że klacz nie jest w formie. Camryn chwyciła ją za rękę i wyciągnęła na korytarz. - Śmiertelnie poważnie. - Chrząknął w zakłopotaniu. - Bardzo mi przykro... przeciwko... we mnie zakochujesz?
- Policja! - krzyknął, wyciągając odznakę. - Niech ktoś zadzwoni na 911! Wezwijcie pogotowie! Gospodyni pokazała Clemency sypialnię na poddaszu, którą do niedawna zajmowała panna Lane. Woźnica bez-ceremonialnie rzucił na podłogę jej małą torbę i dziewczyna doznała szoku na widok miejsca, w którym przyszło jej spać. - I mama teŜ - dokończył.
- Podwiozę dziewczęta moją dwukółką, jeśli nie będzie przeszkadzała im ciasnota. Oriano, a co z tobą? Pojedziesz z ciocią Heleną? - Myślałem nawet o ożenku dla pieniędzy, by ratować posiadłość. Willow z trudem powstrzymała duszący płacz. Dopiero teraz
- Proszę. - Ja... sama nie wiem. - Clemency przyłożyła dłonie do rozpalonych policzków. W tej sytuacji, nie mając na względzie poważnych zamiarów, zaprosił do Candover Court pannę Baverstock wraz z bratem. Zawsze czuł do niej sympatię i podziwiał jej zdolność osiągania zamierzonych celów. Uważał ją przy tym za kobietę niezwykle atrakcyjną, więc miesiąc w jej towarzys¬twie wydał mu się nader miłym i obiecującym pomysłem.
Lysander oczekiwał niecierpliwie przyjazdu Baverstocków. Z przyjemnością wspominał swoje liczne wizyty w Stoneleigh Manor, polowania z Markiem i małe flirty z Oriana, które urozmaicały im długie wieczory i ponure, pochmurne dni. - Czy lubił pani córkę? - Nie rozumiesz, że możesz być następna? - Santosa zaczynał irytować jej upór. - Facet skuma, że coś wiesz, i po tobie. Będziesz bezpieczniejsza, jeśli nam pomożesz. Uspokój się i... - Ale dlaczego? - zawołał. chłopakami. Kara prowadziła Ŝycie towarzyskie, ale zawsze dbała o to, by nie odbiło - Zadzwonię do Kary. Niedługo przyjeŜdŜa po wóz, więc dobrze się - Panno Tyler - zganił ją delikatnie. - To nie pani wina,